Nastaje
zima. Persefona znów opuszcza Demeter. Biedna dziewczyna błądzi po ciemnych i
wilgotnych korytarzach Hadesu. Jej zielona suknia staje się coraz bardziej
postrzępiona i ponura. Wydaje się jej, że korytarze nie mają końca. Idzie
mrocznymi ścieżkami, pociesza ją tylko ostatnia lilia wplątana w jej poszarpane
włosy.
Persefona straciła poczucie
czasu i nie wie, kiedy w końcu nadejdzie upragniona wiosna. Nagle zza zakrętu
wyłania się wielka kamienno-żelazna brama. Pomiędzy zdobieniami boginka
dostrzega ogromną górę. Innego korytarza nie ma, pozostało tylko przejść do
komnaty...
- Mogłabym wspiąć się po wystających rzeźbach, ale ta sukienka
się do tego nie nadaje - pomyślała.
Spojrzała w
górę. Około 5 metrów wysokości. Musiała coś
wymyślić, bo trochę przerażała ją wizja pozostania tu na kilka miesięcy.
Nagle wpadła na genialny pomysł. Strzępki sukienki pracowicie skróconej przez
kłujące bluszcze i porosty owinęła sobie wokół nóg tak, żeby powstało coś na
wzór spodni. Związała włosy w mocny kucyk i zaczęła się wspinać. Nie wyglądała
już jak zagubiona księżniczka szukająca ratunku. Teraz przypominała bardziej
ratunek dla takiejże dziewczynki. Po dwóch minutach była już w komnacie.
Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy zamiast kolejnych korytarzy zobaczyła
chudego mężczyznę wtaczającego ogromny głaz na górę, którą zobaczyła przez
pręty.
- Po co wtaczasz
ten kamień na szczyt?- spytała mężczyznę, w którym po dłuższych oględzinach
rozpoznała Syzyfa z opowiadań matki.
- Co? Nic nie
słyszę!- odkrzyknął, stękając i sapiąc z wysiłku.
Persefona
wspięła się na górę. Trzeba przyznać, że były król wyglądał nawet bardziej
bezbronnie niż najmniejsze dziecko.
- Dlaczego
wtaczasz ten kamień na szczyt?
Syzyf
potrzebował trochę czasu na odpowiedź. Korzystając z panującej ciszy,
dziewczyna rozpoczęła kolejny wątek:
- Wiesz co to
znaczy praca syzyfowa? To taka praca, która się nie kończy.
Szybko go jednak
skończyła, bo biedak intensywnie myśląc nad tym, jaką dać odpowiedź, skupiał
się tylko i wyłącznie na tym. Mijały godziny, a on wciąż nie odpowiadał. Gdy
był już prawie na szczycie, zawołał do Persefony:
- W sumie, to
nie wiem!
I puścił głaz do
dołu. Ten uderzył z impetem w ścianę. Posypały się kamienne bloki, uniósł pył i
rozkruszył mur. Odsłonił się za to długi, ciemny korytarz.
- O, wyjście!
Szeroki świecie, nadchodzę! - zawołał zdezorientowany Syzyf i zaczął zbiegać w
dół. Jednak jego chude nogi potknęły się o kopczyk z ziemi i wyłożył się jak
długi przed otworem. Dziewczyna przeszła koło niego z obojętnym wzrokiem.
- Następnym
razem, radzę nie zbiegać z dużych pagórków.
Zrozumiała, że
szukanie wyjścia z nim, będzie potworną udręką.
Wędrowali jednak
razem przez kilkadziesiąt dni. Syzyf zmęczony, spocony i denerwujący, i
Persefona, dziarska, odważna i gotowa do działania.
Dotarli nareszcie do celu. Dziewczyna
rzuciła się w objęcia swej matki. Przyszła wiosna. Król, nienawidzący czułości,
obrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do korytarzy. Odnalazł swoją dawną
komnatę i nie mając nic innego do roboty, zaczął pchać głaz na górę. Podobno do
dziś usiłuje wtoczyć go na szczyt.
I to dopiero nazywa się praca Syzyfowa!
Weronika M.,
Julia A., Zosia W. kl. V a
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.