Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 28 lutego 2017

Interpunkcja wyrażenia: tak aby - z notatnika polonisty

        Interpunkcja wyrażenia: tak aby zależy od akcentu wyrazowego w zdaniu.
Jeśli akcent pada na słowo tak, należy po nim umieścić przecinek; w przeciwnym razie przecinkiem poprzedza się całe tak aby.

Na przykład:
„Powiedział to GŁOŚNO, tak aby wszyscy usłyszeli”, ale:
„Powiedział to TAK, aby wszyscy usłyszeli”.


http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/tak-aby;1921.html

poniedziałek, 27 lutego 2017

Pamiętnik – wskazówki

Pamiętnik:

-  to osobista forma wypowiedzi,
-  zawiera relację autora o zdarzeniach, w których brał udział lub był świadkiem,
- jest pisany po pewnym czasie od wydarzenia (to odróżnia pamiętnik od dziennika – dziennik jest pisany każdego dnia, pamiętnik niekoniecznie.).
- zawiera wspomnienia i przeżycia, opisane przez autora;

Pamiętaj!

1.  Pisz w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
2. Zastosuj nagłówek: Drogi Pamiętniku!
3. Napisz datę wydarzenia lub przybliżony czas, np. lato 2016 r, styczeń 2017 r.
4. Zacznij od: Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy..., Pamiętam, że wtedy
5. Nie zaczynaj od słów: Dziś, Pewnego razu.
6. Stosuj czas przeszły.
7. Pisz z własnego punktu widzenia, ujawniaj swoje uczucia: (radość, gniew, złość, smutek).
8. Zapisuj własne opinie, wnioski.
9. Stosuj wyrażenia: Uważam, że…, Moim zdaniem…, Według mnie…, Sądzę, że…
10. W zakończeniu wszystko podsumuj: Tego dnia nie zapomnę do końca swojego życia.

niedziela, 19 lutego 2017

Tajemnicze drzwi - mashup

Pewnego razu w Akademii pana Kleksa pojawiły się tajemnicze drzwi. Zazwyczaj zwykłe drzwi wyrwane z zawiasów donikąd nie prowadzą, lecz te drzwi po otwarciu prowadziły do zimowej krainy. Pan Kleks bez dłuższego namysłu wziął drzwi, otworzył je i wskoczył do nich. Znalazł się  w owej krainie.
Nagle zauważył inne tajemnicze przejście, przy którym stał wielki lew. Chwilę później z tamtego przejścia wyłoniła się czwórka dzieci. Lew zamiast rzucić się na dzieci, zaczął z nimi rozmawiać jak z dobrymi przyjaciółmi. Razem poszli w kierunku pana Kleksa. Profesor przeraził się, że lew rzuci się zaraz na niego, ale to dzieci zapytały go,  jak się nazywa i skąd przybył. Powiedział, że nazywa się Ambroży Kleks i przeszedł przez  tajemnicze drzwi. Dzieci i lew również mu się przedstawiły. Był tam Piotr, Zuzanna, Edmund najmłodsza Łucja oraz lew Aslan (który również potrafił mówić). Całą piątka opowiedziała mu o Białej Czarownicy i o wszystkim, co się działo. Pan Kleks słysząc tę opowieść, bardzo się nią przejął. Postanowił jak najszybciej pomóc naszym bohaterom. Razem szli przez wielkie chaszcze, aż w końcu dotarli do miejsca, przez które przejeżdżała Czarownica na swoich saniach. Miała dość zdziwioną minę, widząc Aslana. Piotr i Edmund rzucili się do walki, a Zuzanna i Łucja zaczęły zwoływać armię Aslana. Pan Kleks ni stąd ni zowąd postanowił namalować obraz, aby mieć pamiątkę. Wyciągnął swój zeszyt i zaczął na  nim szkicować. Następnie wziął się do walki, tryskając kleksami tak, aby oślepić przeciwników. Wkrótce Czarownica została pokonana. Pan Kleks dał każdemu po pastylce na porost włosów, które powiększył tak, aby wyglądały jak kanapki. Później bohaterowie odprowadzili gościa pod jego drzwi. Pan Kleks podziękował mieszkańcom Narnii, bo tak właśnie nazywała się ta kraina. Pan Kleks przeskoczył przez próg drzwi, by znaleźć się ponownie w  Akademii. Szybko naprawił drzwi i odniósł je przed próg Akademii.

Kiedy pan Kleks odpoczywał w łóżku, myślał o swojej tajemniczej przygodzie. Miał nadzieję, że nigdy więcej coś podobnego mu się nie przydarzy. 

Szymon J., Oliwia D., Martyna G., Hanna K., Amelia J. kl. IV b

Ania w puszczy - mashup

       Pewnego razu w Port Said do sierocińca przyszedł pan Rawlison. Postanowił
  adoptować rudą dziewczynkę o imieniu Ania. Gdy prowadził ją do domu, ona całą drogę opowiadała o swoim życiu. Była to smutna historia, mężczyźnie ze wzruszenia zakręciły się w oczach łzy. Postanowił, że od tej chwili Ania będzie wiodła dużo szczęśliwsze życie.
         Dotarli do domu, drzwi otworzyła Nel, zobaczyła obok swojego taty obcą dziewczynkę, była  zdziwiona, nie spodziewała się gościa. Pan Rawlison powiedział:
  -To jest Ania, od dziś będzie z nami mieszkać.
  Nel się ucieszyła, Ania wydała jej się bardzo miłą dziewczynką.
  - Cześć Aniu, miło mi Cię poznać, bardzo chciałam mieć towarzyszkę do zabawy
  i nauki - powiedziała Nel.
  -Ja też się cieszę, że będę miała prawdziwą rodzinę - odpowiedziała Ania.
         Dziewczynki świetnie się dogadywały. Często towarzyszem ich zabaw był
  Staś, we trójkę spędzali dużo czasu.
         Podczas ferii dziewczynki, Staś oraz ich ojcowie wyruszyli na wyprawę przez  
  pustynię. W czasie podróży, która wcale nie była łatwa, przeżyli wiele przygód. Ania na początku trochę się bała, ponieważ musieli podróżować konno, a nigdy wcześniej nie  miała kontaktu z końmi. Szybko jednak przy wsparciu przyjaciół nauczyła się jazdy konnej. Najmilej dzieci wspominały obozowisko w pobliżu starego baobabu. Drzewo było ogromne, a wewnątrz jego pnia znajdowała się ogromna jaskinia, w której Nel i Ania urządziły sobie miejsce do zabawy. Dziewczynki zawsze marzyły o domku na drzewie, ale nigdy nie przypuszczały, że kiedyś będą mogły bawić się wewnątrz baobabu. To było więcej niż spełnienie największych dziecięcych marzeń. Największa przygodą okazało się uwolnienie olbrzymiego słonia z wąwozu. Zwierzę utknęło w nim i nie było w stanie się wydostać, ponieważ wyjście zasłaniał wielki głaz. Słoń wyglądał   na bardzo słabego, a w wąwozie nie było żadnego pożywienia. Dzieci najpierw dokarmiały go świeżymi
  owocami, a następnie tata Nel i Stasia uwolnili go, wysadzając głaz przy pomocy
  dynamitu.
         Po powrocie do domu dzieci długo wspominały wspólnie spędzony czas. Ania
  nawet myślała, że odkąd zamieszkała w domu pana Rawlisona jej życie odmieniło
  się całkowicie, była szczęśliwa , miała cudowną rodzinę i przeżycia , których nie
  zapomni nigdy.
 

                                                                                    Zuzanna Z. , Zuzanna L. kl. Vb

Persefona i Dedal - mashup

          Pewnego pięknego, słonecznego dnia Persefona bawiła się z nimfami.
         Matka kazała jej nie zrywać narcyzów, ale córka nie posłuchała. Zbierała kwiaty i niechcący zerwała jedną zakazaną roślinę. Wtem rozsunęła się ziemia, chmury zakryły niebo i nadszedł Hades, bóg zmarłych. Porwał Persefonę. Dziewczyna krzyczała: „Pomocy!”, ale nikt jej nie słyszał. Hades zakochał się w Persefonie i kazał jej ożenić się z nim. Natomiast Persefona wymyśliła plan. Napisała skrycie list do matki, aby wysłała wiadomość do Dedala, jej kuzyna. Pragnęła, by ten skonstruował specjalne skrzydła i przyleciał po nią do Hadesu. Demeter tak uczyniła. Dedal powiedział, że zbuduje cztery pary skrzydeł. Stwierdził, że jego syn Ikar też chce lecieć ratować kuzynkę.
         Dedal, Ikar, Demeter wyruszyli wspólnie w niebezpieczną drogę. Podczas lotu Ikar zbliżył się za blisko słońca, skrzydła rozleciały się i młodzieniec wpadł do morza. Dedal odłączył się od kuzynki i poleciał szukać syna.
         Demeter znalazła sama Persefonę, ale Hades nie chciał jej oddać. Potem ustanowili umowę, że na pół roku Demeter będzie mogła przebywać z córką, a następnie wraca ona do Hadesa.
         Podróż  do krainy zmarłych niezbyt się udała, gdyż Ikar zginął, ale przynajmniej bóg docenił poświęcenie Demeter i pozwolił jej choć trochę przebywać z córką.



Julia I. kl. V a

Mashup - wskazówki

     Słowo „mashup” brzmi dość zagadkowo, ale nie ma w nim nic strasznego. To po prostu artystyczne połączenie. Pojęcie używane jest zwykle w odniesieniu do muzyki, ale my „mashup” wykorzystujemy do naszych czytelniczych celów.
      Mashup to połączenie wybranych elementów dwóch różnych utworów literackich, tak by powstała nowa sensowna całość (forma jest dowolna - opowiadanie, list, mit, komiks, wiersz).

sobota, 18 lutego 2017

Persefona i Syzyf - mashup

      Nastaje zima. Persefona znów opuszcza Demeter. Biedna dziewczyna błądzi po ciemnych i wilgotnych korytarzach Hadesu. Jej zielona suknia staje się coraz bardziej postrzępiona i ponura. Wydaje się jej, że korytarze nie mają końca. Idzie mrocznymi ścieżkami, pociesza ją tylko ostatnia lilia wplątana w jej poszarpane włosy.
         Persefona straciła poczucie czasu i nie wie, kiedy w końcu nadejdzie upragniona wiosna. Nagle zza zakrętu wyłania się wielka kamienno-żelazna brama. Pomiędzy zdobieniami boginka dostrzega ogromną górę. Innego korytarza nie ma, pozostało tylko przejść do komnaty...
- Mogłabym wspiąć się po wystających rzeźbach, ale ta sukienka się do tego nie nadaje - pomyślała.
Spojrzała w górę. Około 5 metrów wysokości. Musiała coś  wymyślić, bo trochę przerażała ją wizja pozostania tu na kilka miesięcy. Nagle wpadła na genialny pomysł. Strzępki sukienki pracowicie skróconej przez kłujące bluszcze i porosty owinęła sobie wokół nóg tak, żeby powstało coś na wzór spodni. Związała włosy w mocny kucyk i zaczęła się wspinać. Nie wyglądała już jak zagubiona księżniczka szukająca ratunku. Teraz przypominała bardziej ratunek dla takiejże dziewczynki. Po dwóch minutach była już w komnacie. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, gdy zamiast kolejnych korytarzy zobaczyła chudego mężczyznę wtaczającego ogromny głaz na górę, którą zobaczyła przez pręty.
- Po co wtaczasz ten kamień na szczyt?- spytała mężczyznę, w którym po dłuższych oględzinach rozpoznała Syzyfa z opowiadań matki.
- Co? Nic nie słyszę!- odkrzyknął, stękając i sapiąc z wysiłku.
Persefona wspięła się na górę. Trzeba przyznać, że były król wyglądał nawet bardziej bezbronnie niż najmniejsze dziecko.
- Dlaczego wtaczasz ten kamień na szczyt?
Syzyf potrzebował trochę czasu na odpowiedź. Korzystając z panującej ciszy, dziewczyna rozpoczęła kolejny wątek:
- Wiesz co to znaczy praca syzyfowa? To taka praca, która się nie kończy.
Szybko go jednak skończyła, bo biedak intensywnie myśląc nad tym, jaką dać odpowiedź, skupiał się tylko i wyłącznie na tym. Mijały godziny, a on wciąż nie odpowiadał. Gdy był już prawie na szczycie, zawołał do Persefony:
- W sumie, to nie wiem!
I puścił głaz do dołu. Ten uderzył z impetem w ścianę. Posypały się kamienne bloki, uniósł pył i rozkruszył mur. Odsłonił się za to długi, ciemny korytarz.
- O, wyjście! Szeroki świecie, nadchodzę! - zawołał zdezorientowany Syzyf i zaczął zbiegać w dół. Jednak jego chude nogi potknęły się o kopczyk z ziemi i wyłożył się jak długi przed otworem. Dziewczyna przeszła koło niego z obojętnym wzrokiem.
- Następnym razem, radzę nie zbiegać z dużych pagórków.
Zrozumiała, że szukanie wyjścia z nim, będzie potworną udręką.
Wędrowali jednak razem przez kilkadziesiąt dni. Syzyf zmęczony, spocony i denerwujący, i Persefona, dziarska, odważna i gotowa do działania.
         Dotarli nareszcie do celu. Dziewczyna rzuciła się w objęcia swej matki. Przyszła wiosna. Król, nienawidzący czułości, obrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do korytarzy. Odnalazł swoją dawną komnatę i nie mając nic innego do roboty, zaczął pchać głaz na górę. Podobno do dziś usiłuje wtoczyć go na szczyt.
          I to dopiero nazywa się praca Syzyfowa!

Weronika M., Julia A., Zosia W. kl. V a


Ania na Olimpie - mashup

         Pewnego dnia Ania obudziła się w bardzo pięknym, choć dziwnym miejscu. Zewsząd otaczały ją śnieżnobiałe kolumny, a ona sama leżała na zimnej jak lód marmurowej podłodze. Wreszcie dziewczynka podniosła się. Spojrzała w dół. Miała na sobie piękną, białą suknię, w której czuła się jak księżniczka. Dotknęła swojej głowy i wyczuła, że zdobi ją wieniec laurowy. Ania nie posiadała się ze szczęścia. Może okazało się, że tak naprawdę jest zaginioną córką jakiegoś króla, odnaleziono ją i zabrano do pałacu? Dziewczyna zaczęła pogrążać się w marzeniach, kiedy nagle ktoś pchnął mosiężne drzwi. Stanął w nich brodaty mężczyzna o potężnej sylwetce, odziany w białą szatę.
- Kimże jesteś? – zapytała Ania.
- Nie wiesz, kim ja jestem? To niedorzeczne! – zagrzmiał jegomość, po czym trochę się uspokoił i powiedział:
- Jam jest Zeus, pan nieba i ziemi, piorunów i burzy, ja władam wszystkim, co znasz!
Dziewczynka, lekko przestraszona, powiedziała:
- Przepraszam pana, panie Zeusie, czy mógłby pan, z łaski swojej, powiedzieć mi, gdzie się znajdujemy?
- To miejsce to siedziba bogów, Olimp! – odparł władca.
- Ojejku! Tak bardzo się cieszę, iż mogę odwiedzić to boskie miejsce!
Czy mógłbyś mnie oprowadzić?
- Niestety nie, ponieważ muszę poprowadzić ważne zebranie. Mój posłaniec się tym zajmie  - odpowiedział Zeus, po czym krzyknął:
- Hermesie, chodź tu, natychmiast!
Po chwili skrzydlaty bożek zjawił się na miejscu.
- Tak, łaskawy panie? – zapytał posłaniec.
- Czy mógłbyś oprowadzić tę pannę po Olimpie?
- Jasne, drogi panie – odparł Hermes, po czym gestem pokazał Ani,
aby poszła za nim.
         Dziewczynka i posłaniec bogów przeszli korytarzem do następnej sali. Rudowłosa nie mogła się nadziwić, jak można zbudować tak cudowne miejsce. Kiedy dotarli do drzwi, posłaniec powiedział:
- Bądź cicho, bo trwa tam boskie zebranie.
Po jego słowach udali się do pomieszczenia. Niestety, Ania nie umiała się powstrzymać i krzyknęła z zachwytu, gdy zobaczyła bogów. Posejdon to zauważył i wściekł się okropnie.
- Kto śmie przerywać nasze zebranie?! – krzyknął.
Dziewczynka ze strachu schowała się za jej towarzysza, zostawiając go na pastwę pana mórz.
- To ty, Hermesie?! W takim razie surowo zapłacisz za swe czyny! – zagrzmiał bóg oceanów, po czym chwycił za swój trójząb i za jego pomocą zepchnął rudowłosą i jej przewodnika z Olimpu. Kiedy dość twardo wylądowali na ziemi, skrzydlaty jęknął:
- Zostałem zepchnięty z boskiej góry! Jaki wstyd…
- Przepraszam, ale wie pan, co to za miejsce? – przerwała mu Ania.
Hermes pobladł.
- To Hades… - wyjąkał.
- Co to Hades?
- To miejsce, do którego zmarli udają się po śmierci… Lepiej się stąd zmywajmy…
- Ja mam ochotę pozwiedzać!
- Aniu, nie odd…
Jednak bożek nie zdążył dokończyć, ponieważ dziewczynka zdążyła wyruszyć w głąb Hadesu. Zauważając górę i pchającego na nią kamień nieznajomego, osłupiała i zapytała skrzydlatego:
- Proszę pana, kto to tak się męczy na tym wzgórzu?
- To Syzyf. Ma za zadanie wepchać kamień na górę -  odpowiedział jej przewodnik.
- Mogę mu pomóc?
- Nie, bo ta praca to jego kara.
Ania posmutniała.
- Słuchaj, mam plan! Złapię cię i razem polecimy z powrotem na
Olimp, dobrze?  - zasugerował Hermes.
- Jasne! – pokwitowała Ania.
Dziewczynka i bożek razem wzbili się w przestworza. Kiedy dotarli na boską górę, przewodnik postawił ją na łące i powiedział:
- Posłuchaj mnie. Sprowadzę tu kilka nimf, aby się z tobą pobawiły, a  ja polecę do pałacu bogów i przeproszę Posejdona. Zgadzasz się?
- Zgadzam się – odparła rudowłosa.
Hermes odleciał, a chwilę potem przybyły nimfy. Ania doskonale się z nimi bawiła. Razem zrywały kwiaty, śpiewały piosenki i wiły wianki. Panna nigdy nie była tak bardzo szczęśliwa jak w tamtej chwili. Nagle usłyszała znajomy głos, wołający ją po imieniu:
- Aniu, Aniu…
Dziewczynka otworzyła oczy i znalazła się w swoim łóżku.
- Aniu, wstawaj szybko, bo jest już późno! – głos okazał się należeć do Maryli.
         Rudowłosa doszła do wniosku, że to był tylko sen. Westchnęła:
- Ach, jak wspaniale by było, gdyby zdarzył się on kiedyś naprawdę!

Natalia Bi. Kl. V a

Syzyf i Prometeusz - mashup


         Dawno, dawno temu żył pewien tytan o imieniu Prometeusz. Był on stworzycielem wszystkich ludzi, a mianowicie lepił ich z gliny. Zeus jednak nie był przekonany co do pomysłu tytana.
           Pewnego dnia Prometeusz widząc bezradność ludzi, poprosił Zeusa, żeby podarował im ogień. Zeus nie zgodził się. Oburzony Prometeusz następnego dnia ukradł żarzący się węgiel. Nauczył on ludzi między innymi wykuwać narzędzia, rozpalać ogniska i na nich piec mięso. Zeus widząc dymy z domów ludzi, od razu domyślił się, co się stało. Znalazł on więc Prometeusza, zaciągnął go na górę i skuł do niej kajdanami. Każdego dnia do tytana przylatywał sokół i wyjadał mu wątrobę.
(Kilka lat później)
                   Pewnego dnia Syzyf usłyszał jęki Prometeusza i zaproponował mu pomoc w zamian za wniesienie razem z nim wielkiej skały na sam szczyt góry. Prometeusz od razu się zgodził, więc Syzyf rozerwał kajdany głazem i razem wspinali się na szczyt góry. Jako, że tytani są prawie tak silni jak bogowie, Prometeusz dość szybko uporał się z głazem. Gdy byli już przy szczycie, Syzyf powiedział Prometeuszowi, że to jest jakieś przeklęte miejsce, ponieważ zawsze gdy tu dochodził, głaz toczył się na sam dół. Prometeusz wziął kamień i rzucił nim na samą górę góry.
                   Tak oto cierpienia Syzyfa i Prometeusza skończyły się. Na samej górze czekały na nich same dobroci.


Kornel K. kl. V a

niedziela, 5 lutego 2017

Zimowy ogród

Wspomnienia z ferii zimowych Weroniki M. z kl. V a

      Przyjechaliśmy do ośrodka około siedemnastej. Rodzice byli bardzo zajęci przenoszeniem toreb z samochodu do pokojów. Byli tak zmęczeni nartami, że nie zważali na to, co ich otaczało.
         Dom z noclegami był nie za duży i nie za mały. Dach pokrywały czerwone dachówki. Na pierwszym piętrze był niewielki balkon, który z trudem dojrzałam zza wysokiej i szerokiej tui. Trzy okna, dość małe, odbijały jak lustra księżyc prześwitujący zza chmur, a cieniutki bluszcz porastał prawą stronę budynku. Jednak nie chciałam się już mu przyglądać, bo zauważyłam coś  o wiele bardziej ciekawego. Bramę do zapuszczonego i obumarłego na pierwszy rzut oka ogrodu.




         Z obu stron oplatały ją mniejsze tuje i jałowce. Zielone pręty furtki powyginane były na kształt dużej róży. Nad bramą wisiało polano z wyrytym napisem: „Kaja 14”.
         Otworzyłam bramę, która, o dziwo, nie zaskrzypiała i skręciłam w stronę bluszczu. Cały ogród wydawał się dość straszny po zmroku. Gdy przebiegłam pod niską wierzbą płaczącą, czułam na plecach jej smukłe, słabe i zimne gałązki. Biegnąc, wpadłam na wysokiego jałowca, który kłuł niemiłosiernie, więc gdy tylko się z niego wydostałam, postanowiłam się przełamać i iść jak najwolniej, by wszystkiemu móc się dobrze przyjrzeć oraz na nic nie wpaść. 


          Spojrzałam do góry. Zauważyłam mały pokój na poddaszu,  w którym jako jedynym nie paliło się światło. „Gdybym mogła się tam dostać, na pewno widziałabym większą część ogrodu” - pomyślałam.
         Szłam jednak dalej, bo nie widziałam żadnych schodów prowadzących na piętro. Gdzieniegdzie stały drewniane figury skrzatów, wróżek, gnomów i innych stworów. 


       Zapatrzona w tył, nagle spojrzałam przed siebie. Moje rozszerzone źrenice zwęziły się gwałtownie, łapiąc jak najmniej rażącego światła. Przede mną stała piękna, zarośnięta suchymi badylami latarnia średniej wielkości. Dawała o wiele większe światło niż małe lampioniki porozstawiane na krawędziach dróżki, którą szłam. Latały koło niej muszki, ćmy i inne robactwo, więc z niechęcią odeszłam od źródła światła. 


Wtedy zza latarni wyłoniły się schody na piętro. Szybko wbiegłam nimi na górę i zobaczyłam drzwi z napisem: „Podniebny”. Co to mogło oznaczać? Nie wiedziałam. Grunt, że były otwarte. Weszłam na poddasze i zapaliłam światło. Było tam o wiele cieplej niż na pokrytym grubą warstwą śniegu podwórku. Po drugiej stronie pokoju zobaczyłam okienko. Omijając stare pudła z lalkami, kartami, szklanymi kulkami, małymi kluczykami, zdjęciami starszych pań i panów, ram, obrazów i płócien, doszłam w końcu do okienka. I wtedy zrozumiałam, co znaczyło „Podniebny”. Miałam wrażenie, że unoszę się kilkanaście metrów nad ziemią. Widok z góry był piękny, lecz niestety trudno było cokolwiek dostrzec w panującej ciemności. Przyglądałam się tak, dopóki nie usłyszałam wołania mam na kolację.  Chłopaki już jedli. Usiadłam na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Postanowiłam jednak nikomu nie mówić o tym, dlaczego się spóźniłam na kolację.


                 W końcu zeszłam na dół i położyłam się spać. Następnego dnia też czekała na mnie fantastyczna przygoda. Lecz o tym, opowiem innym razem.


sobota, 4 lutego 2017

Co to jest dywiz? - z notatnika polonisty

dywiz [niem.], znak graficzny w formie krótkiej, poziomej kreski, łączący lub dzielący wyrazy.

            Należy odróżniać dywiz (łącznik) od pauzy (myślnika). Pierwszy jest krótką kreską łączącą wyrazy bez odstępów, drugi kreską dłuższą, a przed nim i po nim musi wystąpić odstęp.

Dywiz stosujemy:
-  w dzieleniu wyrazów na sylaby:
 gra-ma-ty-ka
lub litery:
 z-n-a-k
oraz w wyrażeniach:

kogel-mogel, esy-floresy, koszałki-opałki, łapu-capu, puk-puk,
szast-prast, gadu-gadu, rach-ciach, pif-paf, tuż-tuż


Myślnik stosujemy np. w podawaniu opozycji:

 zimny – gorący
wysoki – niski

A jak napisać poprawnie datę: np.  od dnia 24 do 30 stycznia 2017 roku?
„We wszelkich zakresach liczb, w tym również w datach, można stosować albo dywiz, albo półpauzę. W obu przypadkach nie stawiamy wokół znaku spacji.”

Poprawne są  zatem następujące rozwiązania:
24-30.01.2017 lub 24–30.01.2017.


http://obcyjezykpolski.pl/polszczyzna-od-reki-pana-literki